Nie było domknięcia, jak w innych relacjach, nadal nie rozumiesz, co się stało, dlaczego go rozczarowałaś. Masz nadzieję, że to chwilowe, że w końcu zrozumie, przypomni sobie, jak było między Wami pięknie – przecież to niemożliwe, żeby tak szybko się skończyło. Nie taka wielka miłość.
Niby wiesz, że Cię krzywdził, ale z dala od niego zaczynasz się obwiniać, widzisz swój udział w tej przemocy. Mija czas, a Ty jesteś coraz bardziej skłonna bardziej się postarać.
„Kiedy narcyz odpuszcza” pytasz, ale czasem w głębi serca tli się jakaś głupia myśl, pragnienie, aby nie odpuścił, żeby walczył. Nie możesz mu/jej tak bez żadnego wysiłku z jego strony przebaczyć, myślisz sobie, że jak wróci na kolanach, to go przyjmiesz.
Przemawia przez Ciebie trauma więzi i dopaminowy głód, bo narcyz niczym sprytny diler uzależnił Cię od wodospadu chemicznej mieszanki dopaminy, adrenaliny i tym podobnych. I tak odwieszasz swoje życie na haczyk, wstrzymujesz oddech i uzależniasz swój kolejny krok od tego, co zrobi narcyz.
Zostałaś tak „zaprogramowana” przez okresy love bombingu i dewaluacji.
Okres love bombingu miał sprawić, że swoje poczucie wartości będziesz czerpać z zewnątrz, od niego – komplementy, zachwyty to wszystko sprawiło, że teraz już tylko on jest gwarancją Twojej dobrej opinii na własny temat, jak go stracisz, to co Ci zostanie.
Ja bardzo długo myślałam, że jeśli będę go jeszcze bardziej kochać, jeszcze bardziej o niego dbać, jeszcze bardziej będę wyrozumiała dla jego dziwnych zachowań – to uda mi się to, co nie udało się jego pierwszej żonie. Ja przecież widziałam, jaki on jest naprawdę, widziałam to, czego inni nie widzieli – jaki jest wrażliwy, zabawny, jak pięknie płacze, przeprasza, kocha, walczy. To dlatego nawet gdy mnie pobił, a ja zagroziłam zerwaniem, miałam ogromną nadzieję, że będzie próbował mnie odzyskać.
Kiedy już wdepniemy w związek z narcyzem, jedną z trudniejszych przeszkód bywa to, że nawet gdy znajdziemy siłę, aby wyczołgać się z tego związku, popapraniec będzie próbował nas z powrotem ściągnąć, lub do nas wrócić. Ty już zaczynasz jakoś zbierać się do kupy, wylizałaś co większe rany i powoli stajesz na nogi i nagle badum, typ/typiara puka do Twoich drzwi. I po raz drugi udaje, że wcale nie chodzi mu o obrócenie Twojego życia w perzynę, o nie. Udaje, że to miłość go przygnała.
Sytuacja może się powtórzyć wiele razy, popapraniec wraca jakby uwiązany do nas gumą do Bungee jumping.
Naprawdę chcesz to zakończyć, ale ten zawsze znajdzie jakiś sposób, aby Cię przekonać. Jakby w momencie, kiedy narcyz stanął na Twoje drodze, odebrano Ci kontrolę nad własnym życiem – osłabiona latami cyklu przemocy, polegającego na wycofaniu i wzmacnianiu uczuć i „ludzkiego traktowania”, obnażona, bo w fazie idealizacji wyśpiewał_ś mu o sobie wszystko, co może mu się przydać do manipulowania Tobą, czujesz się czasem bezbronna i bezsilna. I tak spędzasz swoje życie na tych chwilach z nim, lub tych chwilach, gdy jego/jej nie ma, ale zastanawiasz się, czy i kiedy znowu przylezie. I boisz się, że znowu nie będziesz miała wystarczająco siły, aby przegonić go na zawsze.
Niczym po złapaniu wirusa opryszczki – starasz się dbać o siebie, zdrowo odżywiać a tu chwila nie uwagi, zmarzniesz, czy zmokniesz i oto jest, franca jedna, znowu się pokazuje.
Narcyz również zawsze znajdzie furtkę – ma dokładną mapę sekretnych przejść, pilnie robił notatki, gdy wierząc, że spotkałaś bratnią duszę, otwierałaś przed nim swoje serce.
Każda historia jest inna, choć czasem wydaje nam się, że to jakieś klony, które uczyły się z tego samego podręcznika. Te historie różnią się głównie dlatego, że to my jesteśmy inne, każda/każdy z nas ma swoje własne guziczki, furtki, którymi narcyz włazi z powrotem do naszego życia. Niekoniecznie z hukiem, nie musi wyważać drzwi. To my mu te drzwi otwieramy. Otwieramy, ponieważ znowu podał właściwe, sekretne hasło.
Bo są dwie najważniejsze drogi do odzyskania wolności, jedna, trudniejsza to wzmocnienie siebie, nauka stawiania granic, nauka bycia dla siebie ważną – co często jest rozwiązaniem wymagającym trochę czasu.
A drugi sposób to utrata atrakcyjności w jego oczach – musi przestać widzieć w Tobie sad owocowy i zacząć postrzegać Cię jak wysuszone klepisko.
To nie znaczy, że odtąd mamy wieść żywot klepiska, aby trzymać narcyza/narcyzkę z daleka. To ma nam dać tak potrzebną chwilę oddechu, aby można było wejść na drogę numer jeden, czyli uzdrowienie i wzmocnienie siebie. I już nie pozwolimy, aby ktoś się zakradł podstępem, podkopem – tam, gdzie jest jakaś dziura w płocie. Wejście będzie tylko jedno i tylko dla tych, których same wpuścimy.
autorka: Agata Butler
Jak sobie pomóc?
Domknięcie dla siebie możesz uzyskać korzystając z pisania terapeutycznego:
WYPISZ SIĘ Z TRAUMY I DEPRESJI – pisanie terapeutyczne
Kilka różnych i metod pisania terapeutycznego;
Omówienie różnych nurtów terapii i ich zastosowania w pisaniu terapeutycznym;
Kilkadziesiąt konkretnych i sprawdzonych ćwiczeń z pisania terapeutycznego, opartych na badaniach naukowych i publikacjach znanych specjalistów w dziedzinie zdrowia psychicznego;