Jakiś czas temu, studiując kolejne teksty na temat związków z narcyzem, lub dla odmiany narcystycznych matek, natknęłam się na tekst autorstwa Marc’a Hubsa na temat: psychologiczne morderstwo w wyniku destrukcyjnej, długotrwałej i systematycznej przemocy.
Na miejscu „przestępstwa” nie zostają oczywiście żadne dowody i jeszcze nie zdarzyło się, aby ktoś dostał wyrok. I nie chodzi tylko o przypadki, kiedy w wyniku wyniszczającej przemocy ofiara decyduje się na ostateczną ucieczkę – ucieczkę w śmierć, lub ginie z rąk oprawcy. W tym drugim przypadku wina psychopaty jest łatwa do udowodnienia i nikt jej nie kwestionuje.
Morderstwo psychologiczne natomiast przybiera różne formy.
To o którym mowa ma podłoże skryto narcystyczne, socjopatyczne i psychopatyczne.
Niektórzy kwestionują fakt istnienia czegoś takiego jak morderstwo psychologiczne – to ci szczęściarze, którzy nie mają pojęcia, o czym mowa, gdyż nie doświadczyli tej przemocy, ani nie byli jej świadkami.
Zaczyna się od tego, że narcyz (osoba z narcystycznym zaburzeniem osobowości), socjopata przekonuje ofiarę, iż brzydka prawda, którą odkryła, jest jedynie efektem szaleństwa ofiary, dzieje się tylko w jej głowie. Stosuje przy tym cały wachlarz okrutnych taktyk manipulacji, takich jak gaslighting, tak aby ofiara w końcu zaczęła wątpić w swoją poczytalność.
Izoluje ofiarę – tak, aby nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc, lub choćby potwierdzić, że nie zwariowała.
Narcyz nadal stosuje przemoc, upewniając się, że nikt nie ma o tym pojęcia, oszukuje wszystkich, a niektórych wciąga w swoje gierki (triangulacja).
W tej sytuacji ofiara nie ma wyjścia – musi przyznać, że problem leży po jej stronie, kwestionuje swoje zdrowie psychiczne, ponieważ nie ma pojęcia, co się wokół niej dzieje.
Czas mija i im bardziej ofiara próbuje się jeszcze bronić, tym bardziej odrażające taktyki stosuje narcyz. Zbudował już armię – najczęściej nieświadomych – sojuszników, którzy pomagają mu doprowadzić ofiarę do szaleństwa.
Długotrwałe efekty takiej przemocy są niszczycielskie, miażdżą i dewastują dusze i umysł ofiary. Gaslighting, oczernianie, triangulacja – to wszystko przebiega fachowo i potajemnie, aby nikt się nie zorientował
Przemoc narcystyczna
Ofiary, które są w związku z narcyzem, są pozbawione środków, jakie mogłyby wykorzystać, aby się uratować. Sprawca doprowadził do tego, że kontroluje finanse, pozbawił ofiarę tożsamości i – prowadząc kampanię kłamstw i podstępów – zwrócił przeciwko niej rodzinę i przyjaciół.
Ofiara czuje się jak w potrzasku, powoli wierzy, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. Powoli traci poczucie rzeczywistości i z czasem nawet przestaje się zastanawiać „czy to jeszcze ja?”. Uwierzyła, że to ona stanowi problem.
W tym czasie narcyz bawi się w najlepsze, zdradza ją, nawet podczas takich okazji jak Walentynki, czy jej wyjazd na pogrzeb. Może ją zdradzić nawet z najlepszą – dotąd – przyjaciółką, czy siostrą.
W wielu przypadkach ofiara sięga po narkotyki lub alkohol.
Szuka jakiejkolwiek możliwości uwolnienia się, aby choć na chwilę poczuć ulgę, uciec choć pozornie. Przestać czuć ten niepokój, napięcie i emocjonalne cierpienie, uspokoić umysł, który – nie tylko w przenośni – doprowadza ja do szaleństwa. Z czasem pojawi się u niej PTSD (zespół stresu pourazowego). Marc twierdzi, że nawet brane w tym okresie leki mogą czasem pogorszyć sytuację.
Morderstwo psychologiczne
Sprawca kontynuuje a nawet intensyfikuje przemoc, aż ofiara „zużyje” się do samego swojego rdzenia, przechodzi proces dewaluacji, dehumanizacji i dysocjacji. Czuje się jest niczym, że nic nie znaczy w świecie, nie ma nic i nie ma dokąd pójść. Nikt jej nie zechce – poza oczywiście narcystycznym sprawcą.
Narcyz właśnie zyskał emocjonalnego niewolnika, dla którego jest bogiem. Proces przebiega niejako poza głównym wątkiem – podprogowo. Może trwać 10, 20 a nawet 30 lat. Ofiara zdaje sobie sprawę, że nawet jeśli spróbuje uciec, sprawca i tak znajdzie sposób, aby ją zniszczyć. Zrujnuje jej przyszłe relacje i reputacje.
Ofiara coraz częściej myśli o samobójstwie, jednak boi się, że inni uznają ją za samolubną. Poza tym nie chce, aby ktoś ucierpiał.
Godzi się z tym, że nie ma innego wyjścia jak cierpieć.
Niektóre ofiary pompują w siebie maksymalnie tyle alkoholu lub narkotyków, jak to tylko możliwe. Ich dusza – czy jakkolwiek to nazwiemy – już została zamordowana, teraz powoli zabijają ciało, aby osiągnąć moment, w którym już nie będą musiały znosić przemocy.
Niektóre ofiary rezygnują z nadziei na ucieczkę i akceptują rzeczy takimi jakie są (współuzależnienie) – ale stres i tak w końcu zrobi swoje.
Nikt nigdy nie dowie się, że została zamordowana, to wie tylko sprawca.
Psychologiczne morderstwo to systematyczne niszczenie drugiego człowieka, a morderca bardzo sprawnie rekrutuje pomocników – często sam pokazując potem „czyste ręce”.
Mordercy są wśród nas
Muszę przyznać, że artykuł mocno mną wstrząsnął. Nie tylko dlatego, że wiem, że tak się dzieje w wielu domach, że otaczają nas zombie – ludzie skrajnie wycieńczeni przemocą, cienie dawnych siebie, trzymający się życia czasem tylko dlatego, że nie mają siły ze sobą skończyć.
Nareszcie mogę to nazwać. I nazwać to, co przytrafiło mi się, gdy byłam dzieckiem. Zrozumiałam, że prawdziwa ja została zamordowana lata temu – gdy miałam 8, może 10 lat.
Czytając artykuł, tak, płakałam, ale czułam też ogromną ulgę, tak jak wtedy, gdy zapoznałam się z zespołem niezaspokojenia emocjonalnego i zrozumiałam, dlaczego nie umiem się odnaleźć w dorosłym świecie. W dzieciństwie doświadczyłam z rąk mojej matki (i jej flying monkies – pomocników) przemocy zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej.
Gdy miałam 8 lat urodziła się moja siostra, z drugiego (tego lepszego) małżeństwa mojej matki. Odtąd byłam już tylko służącą, podnóżkiem i workiem do bicia.
Całe życie poświęciłam na poszukiwanie prawdy o sobie.
Kolejne terapie nie przynosiły efektów, nauczyły mnie tylko mówić bez emocji o tym, co się stało. A czytane poradniki nie dały mi nic, poza instrukcjami, według których tworzyłam siebie na nowo.
Zamordowano mnie dawno temu, prawdziwa ja nie dożyła dorosłości. Pozbawiono mnie przyszłości, takiej przyszłości, jaką mogłabym mieć. Wtłoczono mi do głowy przekonania o sobie samej, które aż po dziś dzień pozbawiały mnie szansy na szczęśliwe życie.
Kim bym była, gdybym była ważna? Kim bym była, gdybym nie była taka „winna”? Kim bym była, gdybym w siebie wierzyła? Kim bym była, gdyby nie było we mnie tyle żalu i gniewu? Kim bym była, gdyby mnie kochano? Jaką byłabym matką, gdybym tak bardzo nie bała się być podobna do mojej?
Tego nigdy się nie dowiem.
Tamtej dziewczynki już nie ma. Była słodka, niewinna i pragnęła miłości rodziców. Nie tego ojca, alkoholika, który na jej oczach bił matkę i nie tej matki, która odegrała się na niej za wszystko.
Przekonała mnie, że żyję tylko dzięki niej, bo ojciec, do którego w desperacji chciałam uciekać, chciał mnie wyskrobać (cytat dokładny). Przekonała mnie, że bez niej sobie nie poradzę, że jestem tak podłą córką, że wpędzę do grobu tego anioła, jakim jest moja matka. Że jestem taka sama jak mój ojciec. Nie miałam nikogo, byłam mała, zdana na jej opiekę.
Tamtej dziewczynki już nie ma i muszę ją opłakać.
Byłaby wspaniałą kobietą, gdyby tylko pozwolono jej dorosnąć. Muszę przeżyć żałobę i sklecić siebie na nowo z fragmentów, uczepić się tego, co skutkowało i udawać, udawać, że wiem, co robię, że znam siebie, że wiem, kim jestem. Niemal co wieczór, zainspirowana serialem lub książką z silna kobiecą postacią, myślałam sobie: od jutra będę taka to a taka
Są matki, które topią lub duszą swoje dzieci, a są takie, które mordują je tak, że nikt się nie domyśla.
Moja matka mnie zamordowała.
Więcej na temat psychologicznego morderstwa i taktyk przemocy narcystycznej w ebooku:
GASLIGHTING
Psychologiczne morderstwo
Jak rozpoznać ukryte manipulacje i ich efekty oraz uwolnić się od narcystycznej przemocy
✓ Jakie są 3 główne obszary podatności na prowokacje emocjonalne i możliwości obrony
✓ Dowiesz się, jak możesz sobie radzić z gaslighterem jeszcze zanim zdecydujes zodejść
✓ Mechanizmy samopomocy: Dowiesz się, jak radzić sobie ze skutkami cPTSD i gaslightingu,.
✓ Opcje leczenia cPTSD i gaslightingu: Poznasz różne rodzaje dostępnych terapii oraz techniki samopomocy.
Moja też mnie zniszczyła. Wyprała mózg. W białych rękawiczkach.
Ale wyszłam ze stanu zombie. I żyję. Im bardziej żyję tym mocniej opłakuję stracone lata. Dzieciństwo. Młodość. Nie wiem ile jeszcze ta żałoba potrwa.
Agnieszko ja mam 50tkę na karku i nadal żyję przez pryzmat tego, co przeszłam. Życzę Ci, żebyś trafiła na dobrą terapię. Nigdy nie będziemy tymi, którymi mogłybyśmy być, ale możemy zawalczyć o trochę szczęścia.
Podobnie i dopiero teraz mając 54 lata dowiedziałam się że nie jestem niczemu winna, ani temu że matka jest zła na mnie, bo to wszystko przeze mnie, ani temu że starałam się przez 30 lat być coraz lepszą żoną i matką a on był coraz bardziej pogardliwy w stosunku do mnie i coraz większą stosując przemoc. Teraz dopiero uczę się relacji międzyludzkiej, teraz po 5 latach bez kata u boku poznaję siebie, mam oparcie i ubolewam, że pozwoliłam niszczyć siebie, że nikt mnie z tego nie uwolnił wcześniej 💚uczę się żyć.
Trzymam kciuki <3 i gratuluję każdego, nawet drobnego sukcesu. Wiem, jak jest to trudne.
❤❤❤też 30 lat z toksykiem i nie mam już sił😪😪😪😪😪wiem że mnie zrozumiesz❤❤musiałam to napisać
Moja też. Biła wyzywal kopała poniżała. Do dziś to robi mimo że mam 48 lat Zniszczyła mi dzieciństwo dorosłe życie psychikę..
Agato – Bardzo serdecznie dziękują Ci za ten artykuł!
Ja mam za sobą 30 lat narcystycznej przemocy człowieka, z którym podpisałam kiedyś papiery małżeńskie…NIGDY nie powiem o nim mąż….
Wiem, co to morderstwo, o którym piszesz – a piszesz tak, jakbyś była w moim nieżywym ciele…
Świetnie i bardzo prawdziwie to wszystko ujęłaś!
Zamierzam teraz na You Tube opisać wszystko, co on robił. Właśnie dlatego, że oni liczą na to, że to się nie wyda. Dlatego my – ofiary ich przemocy – musimy o tym co nam zrobili GŁOŚNO I WYRAŹNIE mówić!!!
Opiszę konkretne sceny, słowa i gesty – niech się ludzie dowiedzą jak to wygląda…
Na razie mam taki zamiar i niełatwo mi się zabrać- ale w końcu to zrobię.
Jeszcze raz BARDZO SERDECZNIE dziękuję Ci za ten artykuł!
Bardzo serdecznie pozdrawiam Ciebie i wszystkich, którzy czytają i zostawiają komenty:)
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że już niedługo będziesz naprawdę sobą i odzyskasz prawdziwą radość. Ściskam Agata
„socjopata przekonuje ofiarę, iż brzydka prawda, którą odkryła, jest jedynie efektem szaleństwa ofiary, dzieje się tylko w jej głowie”.Jest jeszcze jeden wariant takiej manipulacji- przekonać ofiarę że jest zła, egoistyczna za każdym razem gdy czuje że coś jest niekorzystne dla niej,gdy stawia granice, gdy nie reaguje tak jak sobie życzy oprawca.Robi to tak skutecznie że ofiara zaczyna wierzyć w osad kata,zaczyna „naprawiać” sytuacje skoro to jej wina, dokładnie robiąc to czego oczekuje psychol.Tak właśnie rusza mechanizm przesuwania swoich granic,wiary w siebie oddanie racji i władzy oprawcy.
Mój siostrzeniec w tym roku w ostatni dzień lutego gdy sam mial 28 lat popelnil samobojstwo… Bylo dokladnie tak, jak opisalas – obserwowalam niejako jego dziecinstwo zza niemej kurtyny, bo choć mialam z nim bliski kontakt (chyba jako jedyna), zostalam jego matka chrzestna i bawilam sie z nim bardzo czesto gdy byl maly – potem zostal ode mnie odizolowany, zaczal mowic „ciocia”, choc wczesniej mowil po imieniu, mial zakaz zapraszania kolegow do domu co w pozniejszym czasie skutkowalo tym, ze nie umial nawiazywac wiezi w szkole czy w pracy. Byl lamany z roku na rok. Jego narcystyczny ojciec zawsze musial byc gora. Blokowal jego rozwoj, umiejszal go i deprecjonowal na kazdym kroku. Wyzywal, separowal od spoleczenstwa. Skutkiem tego chlopak zupelnie nie radzil sobie z emocjami. Siedzial sam w pokoju przed komputerem. Gdy w wieku 11 czy 12 lat dowiedzialam sie, ze gral do 4 nad ranem na kompie i spytalam moja siostre czy to dla niej normalne to tylko wzruszyla ramionami. Byla calkowicie obojetna. W pewnym momencie ona sama zaczela tracic zmysly i miala depresje, ale jakos sie pozbierala i choc jej malzenstwo wisialo na wlosku, bo jej maz nie chcial takiej popsutej zony – ta uparcie walczyla. Pamietam doskonale jak po ktorychs wakacjach oznajmila, ze nie pojedzie wiecej na wakacje z moim siostrzencem. Doszlo wiec jeszcze odrzucenie z jej strony. I faktycznie nigdy wiecej nie byl na wakacjach… Gdy urodzila sie ich corka 9 lat mlodsza od niego, stala sie oczkiem w glowie ojca, a potem i matki, a moj chrzesniak na dobicie i na tym polu w ostentacyjny sposob byl spychany na margines. Trudno o tym nawet pisac. Serce boli na mysl, czym zasluguje sobie niewinne dziecko na takie traktowanie. Pierworodny syn, piekny zdrowy na ciele chlopak zostal zniszczony przez wlasna rodzine, ale ja nie mam komu powiedziec. Sama mam narcystyczna matke, ale od dziecka walczylam z jej gaslightingiem, z rola czarnej owcy w rodzinie i kozla ofiarnego, bo najmlodsza… Ale dopiero teraz gdy mam 48 lat ide na terapie w pracy z wewnetrznym dzieckiem, z emocjami z cienia, bo kazdy moj zwiazek wyglada tak samo – przyciagam narcyzow, ktorzy mi dowalaja, z ktorymi stapiam sie w jedno, choc w pojedynke dobrze sobie radze, wiem co lubie i umiem stawiac granice. Ale w relacjach odzywaja sie nadal moje relacje z matka. Zawsze wiedzialam, ze cos jest nie tak, ale cala wine za niepowodzenia wszelkiej masci bralam na siebie. Dopiero po ostatnim zwiazku, ktory zakonczylam kilka miesiecy temu, nazwalam glosno zaburzenie mojej matki i odtad wszystko sie wyjasnilo i skrystalizowalo. Moja siostra tez jest narcystyczna, ale to typ peoplepleasera, teraz opiekuje sie matka, bo ma w tym swoj interes, pomaga kazdemu nieproszona o pomoc, a ludzie bardzo to lubia. Tylko, ze gdy wie sie co jest na rzeczy to latwo zauwazyc, jakie to jest chorobliwe, nachalne i czesto niestosowne. Gdy moj brat znalazl sobie dziewczyne to ona zaraz po tym gdy ja poznala kupila prezent zabawke dla corki jej siostry, ktorej nie widziala na oczy, zeby tylko dziewczyna mojego brata zapalala do niej sympatia. I zapalala – cel pal ognia! Teraz moja siostra jest chrzestna corki mojego brata…. Na dodatek moja siostra wrocila do zawodu przedszkolanki, bo maz nie umial zniesc, ze dobrze zarabiala w korporacji farmaceutycznej i to wtedy miala depresje. Wychowuje wiec nieswoje dzieci, a pod jej dachem zabil sie syn – opuszczony i porzucony… To boli, tak bardzo…. Na klilka miesiecy przed smiercia przestal z nimi w ogole rozmawiac. Nie odzywal sie przez wiele miesiecy do nikogo w domu. To NIEWYOBRAZALNE dla mnie. A gdy ja pytalam o niego, jak sie ma, wzruszala tylko ramionami i mowila: no siedzi u siebie, chudy juz jak szczapa. Boze! Jak sie dowiedziala, ze do mnie przyslal maila, gdy do niego kiedys napisalam, a to bylo w czasie gdy do nich juz sie nie odzywal to prawie zzieleniala z zazdrosci. Teraz jest mi trudno wybaczyc sobie, ze nie zadzwonilam do niego, nie probowalam bardziej, zeby z nim porozmawiac. Zeby poczul, ze jest ktos komu na nim zalezy… Bol i zal, ze taki ten swiat pelen zla….