Wymuszone na dzieciach wizyty u ojca po rozwodzie – mówię dość!

Wymuszone wizyty u ojca po rozwodzie – nadesłane przez czytelniczkę.

Wyrok sądu po naszym rozwodzie mówi jasno, że cała trójka naszych dzieci ma spędzać min. 2 weekendy u ojca. Wydaje się być to logiczne, sprawiedliwe i nietrudne do osiągnięcia, prawda? Jednak im starsze z dzieci, tym bardziej sprzeciwia się tym spotkaniom. Wymuszone wizyty u ojca niestety nie zdają egzaminu.

Nasza nastolatka nie pamięta żadnych pozytywnych interakcji z ojcem. Nigdy właściwie nie był tak naprawdę dla niej – czasem się zastanawiam, czy podczas tych wszystkich imprez szkolnych inni rodzice brali mnie za samotną matkę.

Nie mamy żadnych przyjemnych rodzinnych wspomnień.

Na dodatek obraża ją (i rodzeństwo). Czasem mówi jej przy posiłku, że „żre jak świnia”. Zresztą posiłki to zawsze dla niego okazja, żeby ponarzekać na nie i każdemu emocjonalnie dołożyć.

Wszelkie próby dyskusji ze strony dzieci są ucinane.

Córka straciła umiejętność szanowania go, nie mówiąc o tym, aby go lubiła i lubiła z nim przebywać. Czuje się w jego towarzystwie nieswojo i nie raz dzwoniła do mnie, aby ją od niego zabrać.

Nasze drugie, obecnie 15 letnie dziecko również odmówiło wizyt u ojca. Zaczął się denerwować w jego otoczeniu, skarżył się na bóle brzucha i nie chciał z nim rozmawiać. Zaczął mieć problemy ze szkołą i z jedzeniem. Sprawę pogarszał fakt, że nigdy nie był jakiś przebojowy a teraz jeszcze bardziej zamykał się w sobie.

Ustalanie opieki ciągnęło się wieki.

Mój były mąż wnosił coraz gorsze oskarżenia i zarzucał mi, że nastawiam dzieci przeciwko niemu. A ja się tłumaczyłam, że dzieci boją się jego wybuchów złości, jego braku akceptacji.

Adwokat mojego byłego drwił, czy to znaczy, że nie mam żadnego wpływu na dziecko, czy nie mogę po prostu wydać im polecenia, tak jak w przypadku innych obowiązków domowych. Sugerował nawet, że powinnam ukarać dzieci za nieposłuszeństwo. Doszło do tego, że nie wytrzymałam nerwowo i zapytałam sędzinę, czy według niej powinnam przystawić dzieciom pistolet do głowy i zaprowadzić do ojca? Po to, aby ten obrzucił je wyzwiskami lub okazał im swoje niezadowolenie, jak tylko znajdą się u niego?

Dzieci stanowczo odmawiały spotkań z ojcem. Jeszcze nigdy nie były tak jednomyślne.

Nigdy się tak nie zachowywały. Gdyby kiedyś z takim samym uporem odmawiały pójścia do szkoły, wiedziałabym, że dzieje się coś złego. Dlatego postanowiłam zaufać im, dowiedzieć się wszystkiego.

To była walka dla walki, ponieważ mój były mąż nigdy nie był zaangażowany w bycie ojcem. A z czasem dzieci również nie chciały spędzać z nim czasu.

Minęły dwa lata i najmłodsze dziecko również odmawia wizyt.

Ojciec straszył ją, że jak nie przyjdzie do niego to pozwie mnie do sądu. Z smsów, które dostałam potem od niej wiedziałam, że była roztrzęsiona.

Sprawdź też:   JAK MÓWIĆ NIE bez poczucia winy i potrzeby przepraszania?

Po zakończonym rozwodzie starałam się przekonać dzieci, aby dały mu szansę. Najstarsza córka absolutnie odmówiła, pozostała dwójka starała się wykonywać zalecenia umowy, ale wracają od niego przybici.

Kiedyś próbowałam im tłumaczyć, żeby może z nim porozmawiali, powiedzieli o swoich uczuciach, ale tylko pogorszyłam sprawę, bo poczuli się niezrozumiani – wykrzyczeli mi, że nie mam pojęcia, jak to jest i że on nie chce z nimi rozmawiać, a już na pewno nie chce słuchać o ich uczuciach.

Mój były mąż powiedział mi, że dopóki dzieci są niepełnoletnie, nie mają w kwestii odwiedzin prawa głosu.

Ciągle straszył je ponownym pozwem i tym, że wsadzi mnie do więzienia. I choć po powrocie tłumaczyłam im, że tak się nie stanie – co przeżyły to ich.

Zastanawiałam się, dlaczego tak się upierał przy tych odwiedzinach. Przecież nigdy nie był ojcem roku. Stwierdziłam, że chyba chodzi o jego nową dziewczynę – może chciał u niej zapunktować.

Bardzo bym chciała, aby nasze dzieci dobrze się czuły w ich domu, ale widząc, jakie smutne stamtąd wracają, postanowiłam że już nigdy nie będę ich namawiać do spotkań z ojcem. Trudno. Może mi założyć kolejną sprawę, ale w tym czasie spróbuję umówić spotkania z profesjonalistami, którzy ustalą, czy dzieci mają prawo i podstawy do odmowy.

A do sądu tym razem pójdę z adwokatem.

Wiem, że ciężko będzie niektóre rzeczy w sądzie udowodnić – nie mam takich zarzutów jak bicie, czy molestowanie. Muszę się trzymać prawdy i naszej wersji – że dzieci czują się tam bardzo źle i wracają zdołowane. Ciężko to udowodnić, gdy na przeciwko stoi zawodowy kłamca i jego adwokat. I obaj robią ze mnie matkę, która nie pozwala dzieciom na spotkania z ojcem, kłamie i manipuluje dziećmi. Trudno. Już nigdy nie zmuszę moich dzieci do tych spotkań.

Mogę mieć tylko nadzieję, że on w końcu zrozumie, jak wiele traci i pojmie, co to znaczy być ojcem.

Więcej na temat ochrony dzieci i sposobów komunikacji po rozwodzie z narcyzem w ebooku:

DZIECKO Z NARCYZEM – jak wspierać dziecko i chronić się przed przemocą poseparacyjną

W ebooku „DZIECKO Z NARCYZEM” znajdziesz między innymi:

  • Niezbędne kroki, aby chronić dziecko przed chaosem emocjonalnym
  • Sposoby budowania odporności u dzieci podczas rodzicielstwa równoległego z narcystycznym byłym
  • Techniki rozbrajania sztuczek i manipulacji narcyza
  • Jak stać się stabilnym emocjonalnie, bezpiecznym rodzicem, którego naprawdę potrzebuje Twoje dziecko.

6 thoughts on “Wymuszone na dzieciach wizyty u ojca po rozwodzie – mówię dość!

  1. Ten wpis mnie poraził.
    Zobaczyłam w nim swoją sytuacje… Odeszłam od męża mimo że w sumie nie mogę mu nic zarzucić. Po prostu bardzo źle zaczęłam się czuć przy nim. Zachorowałam na bulimię, dziwne rzeczy zaczęły się dziać. Mimo, że minęło kilka miesięcy, cały czas walczę ze sobą aby nie wrócić do niego… Bo wiem, że cierpi, nie może spać. A w sumie nic złego między nami się nie wydarzyło. Kilka osób na różnych etapach naszego wspólnego życia zasugerowało mi, że on jest Narcyzem. Ale mi się to nie do końca zgadza. Zawsze był troskliwy, dbał o moje uczucia… tylko ja jakoś czułam się tym zniewolona, obciążona, ubezwłasnowolniona. Jestem totalnie pogubiona, jak we mgle…
    Natomiast mój kilkunastoletni syn absolutnie nie chce spędzać z nim czasu, mówi, że jego osobowość go niszczy, wraca zdołowany, z bólem brzucha, wymiotuje… Daje mi jednoznaczne świadectwo, że coś jest nie tak. Czy to możliwe żebym była tak splątana, że nie widzę klarownie z kim mamy do czynienia…?

    1. W tej sytuacji wierzyłabym jednak dziecku. Poza tym emocji i ciała nie oszukasz – skoro pojawiły się takie problemy, a po odejściu zniknęły (bo tak było, czy niekoniecznie?) to znaczy, że nie ma sensu się zastanawiać za bardzo, jak głęboko w spektrum narcyza jest mąż. W związku nie powinniśmy się czuć zniewoleni, obciążeni, ubezwłasnowolnieni. Możesz nie widzieć klarownie, bo często tak jest, że nie do końca widzimy i szukamy problemu w sobie. Nie wygląda na to, aby była to relacja warta ryzykowania zdrowia własnego, czy syna.

  2. Współczuję, bo faktycznie wpis może mrozić na miarę informacji w nim zawartych. Z autopsji znam sytuacje z trzeciej strony medalu, bo nie jest przeciwna, a jednak skłania do rozwagi nad złożonością podobnych spraw. U mnie dzieci przez modelowanie ich przez matkę przez 2-3 tygodnie faktycznie czasem miały duży dystans do odwiedzin, by po pół dnia ze mną zmienić nastawienie i opowiadać mrożące historie o tym, że nie trzeba pamiętać o mnie moich urodzinach czy mojej rodzinie, bo prawdziwą rodzinę tworzy tylko mama i jej dzieci. Później kategorycznie odmawiały powrotu do mamy wraz z zamykaniem się w samochodzie gdy je odwoziłem i z prośbami, żeby mogły do niej nie wracać. Obecnie matczyne modelowanie przez lata daje efekty rozchwiania, w którym kontrola nad dziećmi wypaliła na nich piętno autokorekty i bariery padają dopiero po dniu lub pod koniec weekendu. Przyznaję, że w takim wypadku nie wiem co zrobić, bo z jednej strony powoli mam wrażenie, że tracę dzieci, a z drugiej wiem, że jakoś muszą przetrwać z matką i jej monopolem na racje przez dwa tygodnie do czasu kiedy znów będą ze mną. Niestety żaden sad tej sprawy chyba nie rozwiąże a uczciwe pójście, do specjalisty którego nie będzie się traktowało jak kolejnej sceny do zagrania przedstawienia, raczej możliwe nie jest. I tylko szkoda dzieci.

  3. Witaj, pozwól,że opiszę historię z mojej strony. Mój mąż ma 2 dzieci z poprzedniego małżeństwa. Dodam, że nie byłam przyczyną rozstania się. Męża poznałam już po jego rozwodzie, mieszkał sam. Żonie zostawił wszystko. Z dziećmi widywał się bardzo często, na początku jeździł do ich rodzinnego domu i tam z nimi zostawał, potem przyszedł czas i zabierał ich do swojego mieszkania. Od czasu zamieszkania razem, jego dzieci przyjeżdżały do naszego domu. I od pierwszej wizyty jest masakra. Dodam, że ja też posiadam 2 dzieci. Gdy przyjeżdżają jego dzieci ja opadam z sił psychicznie. Całkowicie. Wszystko jest źle i złe. Zabawki mojego syna są niszczone. Jedzenie, które przygotowuje jest niesmaczne. Potrafią zwymiotować do talerza, gdy ich ojciec zmusza je do jedzenia. Jadłyby tylko płatki z mlekiem i pizzę. Piły by tylko pepsi. O wszystko są zazdrosne. Zazdrość przeradza się w agresję słowną i fizyczną. Czasami mam ochotę zabrać dzieci i uciec z domu. Gdy się zwraca im uwagę, potrafią odpyskowac. Obydwoje z mężem jesteśmy tym już zmęczeni. Ich matka traktuje nasz dom i mojego męża jak prywatną opiekunkę. Każdy długi weekend, święta, ferie , 2 tygodnie wakacji i 2 weekendy w miesiącu plus każdy piątek i środa. Plus 1500zl alimentów. Nie ważne czy dzieci są chore, czy mają katar, gorączkę czy nawet ospę, jak wypada weekend u ojca mają jechać. I nie ma dyskusji. Nie ważne, że mąż jest chory, i przebywa na zwolnieniu, ma zabrać dzieci. Gdy zdarza się,że nie jest w stanie zabrać chłopaków na weekend, bo idzie do pracy w weekend, matka chłopaków sobie to notuje i potem mamy combo w postaci 3 weekendów pod rząd. Nie obchodzi ją to, że dzieci nie chcą jeździć do ojca, bo ja zaczęłam twardo zaznaczać granice ich wolności w moim domu. Dodam, że inwigilują wszystko. Od nasłuchiwania z kim i o czym się rozmawia, do zdarza się, grzebania w dokumentach czy listach. Nie szanują niczego, co się im kupi na urodziny czy pod choinkę. Matka ich ma wieczne pretensje o wszystko. Nawet o to, że czasami pojadą do dziadków na weekend. Obydwoje wylądowaliśmy u psychologa. Dziś przyjeżdżają tylko raz w mc na weekend. Po wielkiej batalii. Udało się. Wszyscy odetchnęliśmy. Chociaż gdy przychodzi właśnie ten weekend, ja mam ochotę uciec. Jest mi niedobrze, nie mogę spać. 3 dni planuje obiady, by zjedli, by im smakowalo, by chociaż ten obiad obył się bez awantury i cyrkowania. Nigdy tym dzieciom nie powiedziałam złego słowa,nie nakrzyczałam czy udezylam. Od samego początku ja i moje dzieci jesteśmy wrogami.
    Kocham mojego męża bardzo. Jednak czasami zastanawiam się czy było warto.

    1. Oczywiście przykre jest to, co piszesz, ale mam dwa „ale”:
      1. wychodzi na to, że dzieci są źle wychowane, tak? czy wychowuje tylko matka? byś może dzieci u matki zachowują się tak samo i ona też musi sobie radzić z tym zachowaniem dzieci? może warto zabrać dzieci do psychologa, bo być może są zazdrosne o to, że Twoje dzieci mieszkają z ich tatą? czy trudno jest to zrozumieć? skoro piszesz, żę tak jest od początku, to może to jest problemem, ich rodzina się rozpadła (wiem, że nie przez Ciebie) i jak to dzieci, obwiniają Ciebie, bo Ty i Twoje dzieci jesteście z ich tatą. Czy zakładasz, że to jakieś potwory?
      2. pisanie o tym, że „nieważne że mąż był chory” też trochę pokazuje podejście rodzica, z którym dzieci na co dzień nie mieszkają. A co robi matka, gdy jest chora? Czy wtedy jakoś czarodziejsko dzieci znikają, bo ona choruje? I ona zawsze musi znaleźć alternatywę, gdy tata jest chory i nie może się zająć dziećmi?
      Takie stawianie sprawy jak „Gdy zdarza się,że nie jest w stanie zabrać chłopaków na weekend, bo idzie do pracy w weekend, matka chłopaków sobie to notuje i potem mamy combo w postaci 3 weekendów pod rząd” to też pokazanie, że dla Was to jest obowiązek. Matka też ma prawo do swoich weekendów. Nie pomyślałaś o tym? dziwisz się, że notuje? Czy wolałabyś widziec w niej jednak matkę polkę, która siedzi w weekendy w domu?
      To takie moje rozkminy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *