I spróbujcie mnie przekonać, że tak nie jest.
Im więcej czytam na temat narcyzmu, tym bardziej jestem przekonana, że tak naprawdę opisuje on większość mężczyzn. I zastanawiam się, czy to są tak naprawdę cechy narcystyczne, czy to po prostu charakterystyka płci.
No bo zauważcie, czym są tak naprawdę czerwone flagi, a potem dewaluacja? Normalnym zachowaniem faceta. Każdy facet z początku nosi nas na rękach, obsypuje kwiatami i mówi czułe słówka. A gdy już nas „zaklepie”, zaczyna się ignorowanie, pogardliwe teksty, zdrady i oszustwa.
No niech mi ktoś powie, czym się różni narcyz od przeciętnego mężczyzny? I tu i tu jest na początku bombardowanie miłością, i tu i tu jest potem bolesna dewaluacja. Im wyżej Cię na piedestale postawił, tym bardziej dotkliwy upadek.
Trenowali to na nas całe wieki. Mężczyźni są przyzwyczajeni do tego, co Wy i inne serwisy, nazywacie cyklem przemocy. Najpierw jest „całuję rączki, padam do nóżek”, a potem traktowanie jak składnika wyposażenia domowego. A na koniec zdrada i porzucenie.
Naprawdę, wiem, co mówię.
Spędziłam prawie 3 lata z narcyzem ukrytym, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że na początku nie było typowych czerwonych flag.
Zaczęło się przepięknie, choć nie było to klasyczne bombardowanie miłością, czyli komplementy i wyznania – mimo to czułam się jak w bajce.
Rozmawialiśmy przez telefon godzinami, wysyłaliśmy sobie żarciki i memy, bo wiedzieliśmy, co się spodoba tej drugiej osobie. Niby chodziłam do pracy, ale cały czas telefon przyklejony do ręki. Ile bym nie dostała od niego wiadomości, to ciągle było mi mało.
Nie było też izolowania mnie od przyjaciół – wręcz przeciwnie, mówił mi, że moi znajomi są fantastyczni, że powinniśmy spędzać z nimi jak najwięcej czasu – to ja chciałam, żebyśmy częściej byli sami.
Był najczulszym i najbardziej troskliwym facetem, jakiego mogłaby sobie wymarzyć dobra matka dla swojej córki. Okrywał mnie kocykiem, gdy pracowałam nocami, przynosił mi herbatkę, wsadzał do torebki liściki. Dbał o to, żebym się dobrze odżywiała, był taki cudowny, gdy przygotowywałam się do rozmowy o podwyżkę.
No kto by nie chciał takiego partnera.
Aż któregoś dnia to wszystko pieprzło.
Zaczęło się właśnie od tej podwyżki. Niby mi sekundował, ale gdy w końcu ją dostałam i wyszło na to, że zarabiam dwa razy tyle, co on – okazało się to problemem. Oczywiście nie chodziło o to, żeby on też coś zrobił, żeby tyle zarabiać, tylko o to, że „ciekawe” co ja musiałam zrobić, żeby zarabiać aż tyle.
Przyznam, że byłam skołowaciała, bo przecież sam mnie namawiał na tę rozmowę z szefem i nawet się ucieszył, gdy się udało. A potem, gdy opadł kurz, nagle zaczęły się insynuacje i snucie teorii spiskowych.
Jakby tego było mało, coraz częściej niby przypadkiem zaczynał temat, czy moja praca aby na pewno ma taką wartość społeczną. Pracuję w dziale IT, zajmuję się naprawdę zaawansowanymi procesami, umożliwiającymi funkcjonowanie dużych firm i nie mam wątpliwości, że moja praca jest ważna, jednak gdy to mówił, czułam się jak darmozjad.
A potem poszło już z górki, manipulacja, karanie ciszą, ostentacyjne wychodzenie „do kolegów” i wracanie po nocy.
Gaslighting wjechał na pełnej bombie, wypierał się dosłownie wszystkiego, nawet tego, czy rano wypił kawę – serio, codziennie robiłam kawę i nalewałam mu filiżankę, a wielokrotnie twierdził, że „dziś nie piłem kawy” – gdy próbowałam mu przypomnieć okoliczności, w których mu tą kawę podałam, patrzył na mnie jak na kosmitę i mówił, że ze mną naprawdę dzieje się coś złego.
Eskalacja przytyków osobistych – okazało się, że jestem chorobliwie zazdrosna – bo pytam, dlaczego rozmawia z obcymi laskami na instagramie – kontrolująca, złośliwa, materialistka, mam jędzowaty wyraz twarzy, jestem taka sama jak wszystkie baby. Przypomniał mi te wszystkie podane kocyki i herbatki i stwierdził, że on mi chciał przychylić nieba, a ja go oszukałam, zmanipulowałam.
Zawsze chował telefon, ale teraz po prostu miał go przyklejonego do ręki. Coraz później wracał, bo – jak twierdził – musiał ochłonąć. A gdy któregoś dnia zauważyłam, że nie miał majtek pod spodniami – a nigdy wcześniej tak nie robił – zamiast coś wyjaśnić, ponownie wciągnął portki i wyszedł z domu. Wrócił w bardzo dobrym nastroju, nawet myślałam, że coś wypił, ale najwyraźniej to było inne upojenie.
Ostatecznie okazało się, że już od dłuższego czasu mnie zdradza, nawet się z tym nie krył pod koniec, bo gdy pokazywałam mu dowody, mówił tylko „a dziwisz mi się?”. I po tej rozmowie się spakował i wyszedł mówiąc, że nie może już ze mną wytrzymać i że ja zniszczę wszystko, co dobre.
Cieszyłam się, że już go nie ma, że nie muszę go wyrzucać, ani się z nim szarpać, ale byłam zdruzgotana całą sytuacją. Poświęciłam mu tyle czasu, starałam się odwdzięczać stokrotnie za te wszystkie kocyki i herbatki, które mi wypominał, gdy już przestał się starać. Było mi bardzo źle i wstyd, że tęsknię za tym draniem.
Do tego stopnia źle, że zaczęłam rozmawiać z innymi zdradzonymi kobietami w internecie i dzięki nim trafiłam na artykuły o narcyzach, w tym na Waszą stronę. I mnie olśniło! Trafił mi się zwykły popapraniec!
Jednocześnie zrozumiałam, że takich ludzi jest więcej i trzeba się mieć na baczności.
Wyposażona w wiedzę, czułam się bezpieczniejsza.
W końcu poznałam nowego mężczyznę, bardzo mi się podobał, ale postanowiłam mieć się na baczności, nie ulegać pokusom. I znowu zaczęły się kocyki i herbatki, a mnie zapaliła się czerwona lampka. Przegadałam temat z dziewczynami z grupy dla zdradzonych, pogadałam z przyjaciółką i w końcu pomyślałam, że ten poprzedni narcystyczny dupek zrobił mi z mózgu mamałygę, bo teraz szczerzę zęby na życzliwe gesty.
I wiecie co? Ponownie w pewnym momencie skończyły się kocyki i herbatki, a zaczęły się dąsy, fochy i kłamstwa.
I znowu zaczęłam przeszukiwać internet, trafiałam na różne posty, artykuły i komentarze i wiecie co? Uważam, że każdy facet zachowuje się dokładnie tak samo.
Najpierw jest uwodzenie – najczęściej mocne przegięcie, typu bombardowanie miłością – to im chyba zostało z czasów śpiewania serenady pod balkonem oblubienicy.
Nie może być normalny początek, poznawanie się itp., nie. Oni muszą najpierw kurwa wchodzić do wody, żeby nam rwać nenufary, a potem, jak już nas oznakują, niczym bydło, zaczynają pokazywać swoją prawdziwą twarz. I wychodzą lata patriarchatu – już nie ma całowania po rączkach łaskawej pani, już jest oczekiwanie, że będziesz siedzieć cicho i patrzeć z uwielbieniem na pana i władce.
Moje drogie, to nie są czerwone flagi, to są zwykłe sztuczki typowego faceta.
Co bardziej ambitni, uczą się takiego uwodzenia na różnych kursach, ale większość z nich korzysta z naturalnego talentu.
Czy widzieliście kobietę, która by dla faceta śpiewała serenady, czy zbierała nenufary, brodząc w wodzie po pas? Nie, to oni muszą napinać te swoje metaforyczne mięśnie, żeby nam dech zaparło i mózg odjęło.
A potem, jak już się nie muszą starać, masz zrozumieć, kto ma władzę, czyja jest kontrola. Jak się buntujesz, dostajesz po łbie – nie tylko emocjonalnie, bo czasem i fizycznie.
Żeby nie było, bardzo cenię Waszą stronę, dużo dzięki niej zrozumiałam i czuję się silniejsza dzięki tej wiedzy. Ale doszłam do wniosku, że tak naprawdę narcyzm jest po prostu patriarchalnym przekonaniem o władzy mężczyzny nad kobietą. Jest klasycznym „polowaniem”, a potem sprawianiem zwierzyny.
Tak więc Wy mówicie „love bombing” a ja mówię „męski podryw”. I jeśli jest to zachowanie narcystyczne, to znaczy, że większość facetów to narcyzi. Napisałabym „wszyscy”, ale przecież od każdej reguły są wyjątki.
Imię i nazwisko autorki tekstu znane redakcji
To jest krzywdzące, uważanie że tylko mężczyźni to narcyzi. Narcyzm nie ma płci. Wiele, a może i wszystko co jest opisane na tej stronie mnie spotkało ze strony kobiety. Wszelkie opisane schematy pasują mi do niej idealnie, a podejrzewam że po rozmowie z nią – to ja bym został nazwany narcyzem. Idąc tokiem rozumowania że mężczyźni to narcyzi mógłbym zostać wrzucony do szufladki. A to by było niesprawiedliwe. Dopiero od niedawna, po długiej terapii nie boję się o tym tak pisać (bo wcześniej uważałem że to ja jestem jakiś chory, o zgrozo!).